PAPIEŻ LEO XIV W MIEJSCU MATTARELLI / Kochać „tego, kim jesteś”, punkt zwrotny wart tysiąca reform

Wczoraj papież Leon XIV złożył wizytę państwową na Kwirynale, gdzie spotkał się z Sergio Mattarellą i wygłosił przemówienie, które Włochy muszą cenić.
Przemówienie wygłoszone przez papieża Leona XIV z okazji jego oficjalnej wizyty na Kwirynale było obszerne i poruszało wiele palących tematów, choć sedno sprawy wydaje się być zawarte w zdaniu, które, trzeba przyznać, przypomina delikatny ryk: „Im bardziej pogodnie uznajemy i kochamy siebie, tym łatwiej jest nam spotykać się z innymi i integrować ich bez lęku i z otwartym sercem”.
Jest to fragment przemówienia papieża, w którym podejmuje on kwestię przyjęcia i integracji licznych osób przybywających do naszego kraju. Musimy przyznać, że – bez naiwności – wcale nie jest to takie oczywiste.
Jednakże jest to zdanie, które dotyka sedna wszelkich kwestii związanych z osobą ludzką, „której nienaruszalna godność musi zawsze mieć pierwszeństwo w procesach decyzyjnych i w działaniach na wszystkich szczeblach na rzecz rozwoju społecznego, a zwłaszcza w celu ochrony najsłabszych i najbardziej potrzebujących”.
„Kochać z pogodą to, kim się jest”, w istocie, ze wszystkich pilnych potrzeb, jakie Następca Piotra starał się wyrazić, jest chyba najodważniejsze. Sam ze zdumieniem zauważa, że „istnieje obecnie pewna tendencja do niedoceniania, na różnych poziomach, wzorców i wartości, które rozwinęły się na przestrzeni wieków i kształtują naszą tożsamość kulturową, a niekiedy nawet do prób wymazywania ich historycznego i ludzkiego znaczenia”.
Jest to metoda, która nie jest motywowana impulsem ideologicznym, lecz często ma swoje korzenie w zaniedbaniu samego siebie, czego przejawem jest nawyk brania siebie w nawias, „milczenia o sobie”, by posłużyć się trafnym określeniem poety Rilkego.
Tradycja, która nas poprzedza, charakteryzuje się wyłaniającym się „ja”, które podejmuje ryzyko, buduje i tworzy, jak zauważa Ojciec Święty na początku swego przemówienia, do tego stopnia, że „widzimy tego oznaki na przykład w niezliczonych kościołach i dzwonnicach, które zdobią ten teren – często są to prawdziwe skarbce sztuki i pobożności, w których wrodzona kreatywność tego ludu, połączona z jego autentyczną i mocną wiarą, dała nam świadectwo tak wielkiego piękna: artystycznego, z pewnością, ale przede wszystkim moralnego i ludzkiego”.
Czasy, w których żyjemy, wykazują jednak tendencję do egocentrycznego, egocentrycznego ego, preferującego ukrywanie się i wycofywanie. Co motywowało człowieka tradycji, który, jak się wydaje, nie ma już żadnego wpływu na człowieka współczesnego? Być może to właśnie ta miłość do tego, kim się jest.

Don Giussani powiedział to w naprawdę wyjątkowy sposób: „Pierwszą konsekwencją miłości do Chrystusa jest odkrycie miłości, czułości wobec siebie; zdumienia, podziwu, czci, szacunku, miłości do siebie, do siebie samego! […] Pierwszą konsekwencją miłości do Chrystusa jest powrót do siebie, miłości i szacunku, czci i czułości wobec siebie, do tego czegoś, co nie jest moje, ale od czego wszystko się zaczyna, ponieważ to jestem ja: coś, czego ja nie czynię, ale Ty czynisz” (Luigi Giussani, Una strana compagnia , Mediolan, BUR, 2017, s. 248-252).
Tylko Chrystus może obudzić w człowieku to, co w nim najgłębsze, to miejsce, którego nikt inny nie uzna za wystarczająco znajome, by natychmiast nawiązać z nim kontakt. Cała lista problemów i rozwiązań obecnych wyzwań nie drgnie nawet o milimetr, jak wszyscy widzimy – ktoś, kto postanowił stać z boku i przyglądać się z boku.
Społeczno-polityczne analizy kryzysów międzynarodowych nie są w stanie rzucić światła na najgłębszą zakamarek ludzkiego serca. Musi się wydarzyć coś nowego, potrzebne jest wydarzenie. W końcu to droga wybrana przez Boga, by wejść w historię ludzkości: ludzkie oblicze, rodzinę, kraj, okres historyczny, również pełen wyzwań. Człowiek, którego można było spotkać i który chciał się do nas „przyzwyczaić”, jak błyskotliwie napisał św. Ireneusz z Lyonu: „Słowo Boże zamieszkało wśród ludzi i stało się Synem Człowieczym, aby przyzwyczaić człowieka do rozumienia Boga i aby przyzwyczaić Boga do zamieszkania w człowieku zgodnie z wolą Ojca” ( Adversus haereses , 3, 20, 2: SC 211, 392 (PG 7, 944)).
Potrzebne jest wydarzenie tej rangi, aby ego mogło na nowo wyłonić się z bagna. Prowokacje, które papież Leon XIII rozpoczął wczoraj rano, spotykając się z prezydentem Mattarellą , albo staną się zadaniem dla wszystkich, albo zwycięży utarty schemat: stadionowy wiwat tych, którzy wybrali ideologię, obojętność tych, którzy zawsze zajmują się swoimi sprawami, konfrontacja wiecznych narzekaczy, albo krzątanina i intrygi tych, którzy zawsze mają coś do zorganizowania, by czuć się żywymi.
Papież przypomniał wszystkim, że możemy kochać siebie takimi, jakimi jesteśmy. Żaden czynnik zewnętrzny nie jest w stanie tego uczynić, z wyjątkiem wydarzenia tak oczywistego, które nas porusza, gdzie rzeczywistość i jaźń są zjednoczone. Gra się zaczyna.
— — — —
Potrzebujemy Twojej pomocy, aby móc nadal dostarczać Ci wysokiej jakości, niezależne informacje.
İl sussidiario